Na granicy
Na granicy
Ból ciała zabija mnie skutecznie
Drąży mi kości, działa już notorycznie
Jak dzikie zwierzę, dopada mnie w mroku
Nie daje ulgi, czuwa co kroku
Cierpienie mroczy, nieustannie męczy
Ciało się poddaje, w słabości klęczy
Każdy oddech to męka i znój
W środku mnie toczy się nierówny bój
Marnieję powoli, jak kwiat w ciemnym chłodzie
Nie wiem, ile wytrwam w tej strasznej powodzi
Już jestem na granicy, sił żadnych nie mam
Na co mi czekać, po co jeszcze ściemniam
Gdzieś ginie nadzieja, ta iskra sprzed lat
Został tylko ból, co pochłania mój świat
Potrzebny mi ratunek, nim zgaśnie ten płomień
Bo to jest ostatni mój, cichy krzyk... do mnie

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz