Chodzenie bez kul, czyli jakże trudne powroty do normalnego życia
Po dwóch latach chodzenia o kulach z masywną niestabilnością spowodowaną zerwaniem 3 więadeł, zerwaniem torebki stawowej, konfliktem przednim i zespołem wklinowania czas na naukę chodzenia bez nich.
Jednak, jak się okazuje to szalenie trudne po tak długim okresie.
Znajomi rehabilitanci robią wszystko, by postawić mnie do pionu
i kiedy momentami wydaje się, że cel może być osiągnięty,
to chwilę później wracamy do punktu wyjścia.
Teraz trochę "wymądrzania się: moich rehabilitantów he he he😉:
Nasz ośrodkowy układ nerwowy w warunkach niestabilności stawu ZAWSZE dąży do uzyskania jak "największej ekonomii ruchu", czyli jak najmniejszego wysiłku, jak najkrótszej fazy podporu chorej nogi, jak "największej kompensacji w sąsiednich rejonach ciała w celu zmniejszenia bolesności biodra i pokrycia deficytu zakresu ruchu w stawach
oraz skompensowania osłabionej siły mięśniowej".
Niestety, nasz mózg który zawiaduje tym procesem robi to zawsze!!!
Po najmniejszej linii oporu, na skróty, bez względu na dalsze tego konsekwencje. Efektem tego jest właśnie nieprawidłowy wzorzec chodu, czyli właśnie:
rotacja bioder
niestabilny tułów
rozległe bóle mięśniowe
uszkodzenie i bóle kręgosłupa oraz innych stawów
nasilenie bólu zmienne ale niestety nieustające
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz