Dżem z wiśni, którego wcale nie zamierzałam robić...
przy drzewie. Od wielu miesięcy tam nie chodziłam, ze względu na nogę, ale teraz spróbowałam i od razu w oczy rzuciła mi się wiśnia dosłownie oblepiona dojrzałymi wisienkami. I jak to mówi moja koleżanka Justyna... aż "żal było ją tak zostawić". Oderwałam więc syna od pracy i razem poszliśmy pozrywać wisienki. Kiedy mieliśmy już prawie pól miski przypomniało mi, że są jeszcze dwa drzewka z tyłu zagrody, więc ruszyliśmy i tam. A tu niespodzianka. Pod moimi wisienkami zrobiły sobie legowisko dziki, które na szczęście w dzień tak blisko nie podchodzą. Po zakończonej pracy, z michą pełną wiśni wróciliśmy do domu...
gdzie zaczęło się to, co niekoniecznie trzeba lubić... czyli drylowanie...
- 2 kg wiśni wydrylowanych
- 1kg cukru
- 2 cukry żelujące 2:1 lub 2 Konfiturexy 2:1
- kwasek cytrynowy 1 małe opakowanie
Wykonanie:
Wiśnie myjemy i drylujemy. Wsypujemy je do garnka i zasypujemy cukrem. Gotujemy chwilę, w tym samym czasie możemy rozdrobnić owoce jeśli chcemy. Ja używam blendera i rozdrabniam owoce podczas gotowania. Następnie dodajemy cukier żelujący lub konfiturex i kwasek cytrynowy. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy jeszcze, aż zniknie piana. Gorący dżem przelewamy do wyparzonych słoików, zakręcamy i od razu odstawiamy do góry dnem, aż przestygną i zassają się. Pyszne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz