Powrót do zoo
To nie będzie zwykła bajka
Opowiastka czy inne bajanie
Bo to jakaś dziwna historia
Gdy na ulicy wszyscy mówią o PAWIANIE
Który dumnie kroczy chodnikiem
Bo zapomniał biedaczysko
Że w tej chwili
- Nie jest swego haremu przewodnikiem
Sierść jego brązowa niknie na tle lasu
On cicho kroczy by nie zrobić hałasu
Jedynie skóra na pośladkach biała
Błyszczy swą nagością cała
Lecz on nie wstydzi się wcale
bo wkrótce będzie czuł się doskonale
Gdyż już na niego czekają na końcu drogi
Liście, owoce, nasiona, orzechy
Same smakołyki mój drogi
Wołam więc głośno:
- „Wsiadaj do auta nicponiu
To zabiorę Cię do domu!”
Pawian do auta pospiesznie wsiada
Bo w oddali dostrzegł
niezbyt przychylnego sąsiada
SZYMPANS wypasiony w rowie siedzi
A brzuch mu ciąży do samej ziemi
Sierść ma czarną jak smoła
Cóż z tego, skoro iść dalej nie zdoła
Już powinien być na miejscu wyznaczonym
I władzę objąć w stadzie opuszczonym
Lecz zjadł przed śniadaniem młodego pawiana
I męczy go teraz zgaga niesłychana
Wołam więc głośno:
- „Wsiadaj do auta nicponiu
To zabiorę Cię do domu!”
ORANGUTAN rozmarzony
Na gałęzi wisi przez nikogo nie dostrzeżony
Wyspał się w nocy cwaniaczek
I teraz między konarami drzew skacze
Zadziwia swoimi czerwonymi włosami
Tęskni, kocha, cierpi i płacze czasami
Krótkimi nóżkami podryguje
I wysoką inteligencją nas zaskakuje
Orangutan jest przyjaźnie nastawiony
I agresji całkowicie pozbawiony
Macha do nas rączką
w mapę Sumatry zapatrzony
Liczy, że na stopa go zabierzemy
… Może nawet w rodzinne strony?
Wołam więc głośno:
- „Wsiadaj do auta nicponiu
To zabiorę Cię do domu!”
Jedziemy naszą oliwską trasą dalej do celu
Lecz przed nami WIELKA ściana się wyłania
I ogromny GORYL drogę nam zasłania
To najstarszy z miotu srebrnogrzbiety
Z wysoka patrzy wniebowzięty
Jego 185 cm wzrostu robi wrażenie
Zaś 200kg wprawia w osłupienie
Obraca spokojnie w naszą stronę głowę
Jakby myślał, że mu na drzewo wejść pomogę
A on tylko za rodziną rozgląda się czule
I myśli w co ma im zebrać
Owoce, liście, korę, korzenie oraz cebulę
I tu zaskakuje nas nasza niewiedza
Bo nikt z nas rozeznania nie miał
Że nasz goryl opierając na kostkach
wierzchnich dłoni świat przemierza
Wołam więc głośno:
- „Wsiadaj do auta nicponiu
To zabiorę Cię do domu!”
Przez naszych niezwykłych autostopowiczów
Tak długo jechaliśmy
Że aż zmierzchu doczekaliśmy
Jednak to wciąż nie koniec naszej podróży
Bo z ciemności nagle stadko LEMURÓW się wynurzy
Oczkami każdy z nich świeci
Choć to dopiero dzieci
Zresztą właśnie ich nazwa od oczu pochodzi
Zwą ich „duchami nocy” i tak właśnie legenda się rodzi
Kończyny wysokie mają
i długimi ogonkami
z biało-czarnymi pręgami machają
Zaś miękkimi, puszystymi futerkami
Do głaskania zachęcają
Matka na przedzie
całe stadko wiedzie
Jednak nie sposób jej wszystkie
Swe dzieci upilnować
Świat dla nich ciekawy
Więc wąchaniem rozwiązują sprawy
Co chwilę na drzewie któreś zawisa
I zabawnie wypatruje tygrysa
Ogonki sprytne gałęzi się chwytają
I z wysoka maluchy świat podziwiają
Wołam więc głośno:
- „Wsiadajcie do auta nicponie
To zabiorę Was do domu!”
Wreszcie kończy się historia cała
Kto jeszcze nie zasnął, temu chwała
Bo chodź samochód nasz był pełen
Wszyscy dojechali cali
Tego możesz być pewien
Czy historia ta była prawdziwa…nie wiem!
Jedno wiedzieć jednak musicie
Bo jak każda historia
I ta pozytywnie skończyć się musi
A skoro nasze ssaki zdrowe powróciły
To do odwiedzin oliwskiego ZOO wszystkich zaprosiły
*grafika własna
* Bajka symbolizuje moje wielokrotne powroty do szpitala na Polanki przez Gdańsk Oliwę, tuż obok Oliwskiego Zoo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz